Flaneryzm raz jeszcze

Obrazek

Gustave Caillebotte. Paris Street, Rainy Day, 1877. (za: Wikipedia)

„Tygodnik Powszechny” pisze ostatnio o flaneryzmie. Najpierw pojawiło się to słowo w artykule Beaty Chomątowskiej:

Bo jeśli ktoś wierzy, że o jakości miejskiego życia, oprócz aspektów tak oczywistych jak bezpieczeństwo, dostępność podstawowych usług czy stan środowiska, decyduje też w miarę gęste rozmieszczenie na mapie lokali, w których można przysiąść w przerwie flanerowania, a samo flanerowanie (czy to słowo ma w ogóle polskojęzyczny odpowiednik?), czyli włóczenie się od punktu do punktu i gapienie na okolicę, uzna za czynność nieodłącznie związaną z przebywaniem w mieście, to egzystencja w miejscu ich pozbawionym będzie dlań zwyczajnie jałowa. (źródło: TP nr 17-18 (3329-30), 28 IV – 5 V 2013)

Hm, definicja flanerowania nie brzmi tu zachęcająco. Pewnie autorka chciała się pobawić ironią: artykuł zaczyna się od apostrofy do knajp, a przepaść między cywilizowanym Krakowem a dopiero cywilizującą się Warszawą jest nie do zasypania. W dalszej części jest i flaneur:

Sęk w tym, że choć atrakcyjnych dla flaneura lokali, powstających w skupiskach na zasadzie podobnej technologicznym klastrom, jest coraz więcej, wiele z nich znika. (źródło: TP nr 17-18 (3329-30), 28 IV – 5 V 2013)

Do artykułu Chomątowskiej nawiązał niedawno Paweł Bravo (TP nr 21 (3333), 26 V 2013 – artykuł niedostępny w sieci), proponując, aby przyjąć zaadaptowaną wersję flaner.

sloica-2

Autor: A. Znosko, http://znosko.pl/?p=1775

À propos Warszawy: jeden z moich studentów podrzucił mi ostatnio rzeczownik słoica. Nie mamy litości dla tego biednego miasta…

Dodaj komentarz